
Gdy emocje już opadną czyli relacja z Gardenii 2016
“GDY EMOCJE JUŻ OPADNĄ, JAK PO WIELKIEJ BITWIE KURZ…”
Od Targów ogrodniczych “Gardenia” minęło już ponad tydzień. To wystarczająco dużo czasu, aby nabrać dystansu i odkryć ją na nowo. Była to pierwsza “Gardenia” w której uczestniczyłam, chociaż w ogóle jubileuszowa, bo organizowana po raz 10. I nie oszukujmy się , gdyby nie organizowane już po raz 3 Spotkanie Blogerów Ogrodniczych, pewnie bym nie pojechała. Czy było warto? Tak i to przynajmniej z 3 powodów:
- Dla samych targów – w porównaniu z wystawą Zieleń to Życie Gardenia zorganizowana była z rozmachem.
Zaprezentowało się około 600 wystawców, których stoiska zlokalizowane były w 6 halach. Co można było zobaczyć? Absolutnie wszystko: od podłoża, poprzez nasiona, cebulki, rośliny mniejsze i większe, doniczki, konewki, skrzynki, meble… na maszynach kończąc. A nie, jeszcze tzw “mydło i powidło” które po prostu pominę 😉 Czy było coś, co mnie zaskoczyło? Tak!
Kwitnące rośliny
i to nie tylko ciemierniki
i storczyki
ale magnolie
migdałki
fothergilla
lilie!
hortensje
Lawenda?!
i niezliczone ilości wczesnowiosennych kwiatów:
hiacyntów
prymulek
bratków
Okazuje się, że można w końcu lutego pokazać atrakcyjne, kwitnące rośliny.
Boże Narodzenie – niemal doznałam szoku, jak zobaczyłam przystrojoną w świecidełka jodełkę, ale to jeszcze nic! Idąc dalej myślałam, że przeniosłam się w czasie
i zaczęłam nasłuchiwać, czy nagle kolędy nie zabrzmią… Ale nie, nie, spokojnie, dalej już było tylko lepiej, bo przez te stoiska świąteczne przechodziło się do hali, w której organizowane były pokazy florystyczne.
Ale niestety muszę okroić ten wpis, bo narobiłam mnóstwo zdjęć i to co się działo w hali florystów pokaże w osobnym wpisie.
Kolejne zaskoczenie to takie bardzo osobiste… Na jednym ze stoisk przy rozmowie okazało się, że Pan czyta Bloga Leonardy 🙂 Fajnie 🙂
Stoiska
Wystawcy prześcigają się w pomysłach na interesujące zaprezentowanie swojej oferty. Do zwrócenia uwagi używają energetycznych kolorów, tkanin, ciekawych zestawień roślinnych.
Ten punkt należałoby połączyć z kolejnym powodem, dla którego warto odwiedzić Gardenię, mianowicie
- 3 Spotkanie Blogerów Ogrodniczych, w którym ja uczestniczyłam po raz drugi.
O ile do Warszawy pojechałam zupełnie “zielona” i zaskoczona tym, że blogów ogrodniczych jest na tyle dużo, że warto spotkanie blogerów organizować, o istnieniu większości blogów nie miałam pojęcia, tak teraz już wiedziałam, czego się spodziewać i byłam trochę bardziej przygotowana. Więcej ludzi znam, lubię i czytam mniej lub bardziej regularnie. Ale i tym razem poznałam nowe osoby, nowe blogi, które zaczęłam odwiedzać.
Organizatorzy zadbali nie tylko o kawę i ciasteczka ale też zorganizowali szereg wykładów, z których jedne były bardziej interesujące, inne mniej, jedne wnosiły coś do warsztatu blogera, inne wzbogacały wiedzę ogólną, jedne były okraszone pięknymi zdjęciami, na innych trochę takich brakowało. Niemniej jednak wielkie podziękowania organizatorom Wojtkowi z bloga W ogrodzie.com i Łukaszowi z bloga Bez Ogródek oraz sponsorom spotkania firmie Agrecol i Hydrobox.
Agrecol był również współorganizatorem konkursu dla blogerów “Złoty przepis na piękny ogród” Tym bardziej dziękuję, bo wygrałam ten konkurs, a nagroda dotarła do mnie w ciągu 3 dni 🙂 Czytaliście już zwycięski tekst? Dla przypomnienia tutaj 🙂 A nagroda
Jeszcze raz dziękuję 🙂
Tradycją staje się wręczenie nagród blogerów na najpiękniej zaaranżowane stoisko. Efekt wizualny, zaangażowanie osób na stoisku i ich wiedza w temacie, gotowość do rozmów i przyjazne nastawienie do gości odwiedzających wystawę – to wszystko miało znaczenie przy ogólnej ocenie blogerów. Po podliczeniu głosów wyłonieni zostali zwycięzcy, którym wręczyliśmy nagrody.
Złoto zdobyła szkółka Wybicki
Srebro powędrowało do szkółki “Polskie Korzenie”
A brąz otrzymali moi faworyci, szkółka Byczkowski
Okazuje się, że Ci wszyscy “ogrodowi celebryci” to ludzie w równym stopniu zakręceni na punkcie swojej pasji ale też ludzie, z którymi można “normalnie” pogadać o wszystkim.
Czego żałuję? Że nie dotarłam na nieformalne spotkanie po godzinach, a z ujawnianych tu i ówdzie strzępków informacji wnioskuję, że było ono nad wyraz udane. A dlaczego mnie nie było? To trzeci powód, dla którego uważam, że warto było pojechać do Poznania. Pojechałam tam z mężem i był to taki nasz spóźniony walentynkowy wyjazd. Ale ani relacji, ani zdjęć z tej części nie będzie 🙂

Złoty przepis na piękny ogród
Może Ci się spodobać

Nalewka z aronii
21 września 2016
Kompozycje w donicach dla firmy INSTOM
7 września 2018